Co z tą polszczyzną?


Prawda stara jak świat, że język, który tłumacz powinien znać najdoskonalej, by móc zasłużyć na miano dobrego fachowca, to jego język ojczysty. Zobaczmy zatem, co o współczesnym języku polskim, zmianach, trendach i zagrożeniach mówią tuzy językoznawstwa w artykule Mirosława Pęczaka w „Polityce”:

Schamienie, wulgaryzacja, brutalizacja, zachwaszczanie – te słowa bardzo często przewijały się w debatach Kongresu Języka Polskiego. Nawet najwięksi puryści językowi nie mieli jednak wątpliwości, że dzisiejsza polszczyzna składa się z wielu odmian i wyznaczenie jednej wspólnej normy staje się coraz trudniejsze.

(…) Według prof. Wilkonia, największym zagrożeniem dla polszczyzny jest abdykacja polskiej inteligencji z roli strażnika poprawności językowej. Prof. Wilkoń narzekał, że upada autorytet ludzi kultury, przez co zanika świadomość normy językowej. Podobnie widzi te sprawy prof. Jadwiga Puzynina: młodzież nie czyta książek, wykazuje zainteresowanie wyłącznie kulturą popularną, która przekształciła się w kulturę konsumpcji i nie wymaga od swoich odbiorców ani jakiejkolwiek refleksyjności, ani wysiłku umysłowego.

(…) Prof. Andrzej Markowski, przewodniczący Rady Języka Polskiego, ciała, które co dwa lata przedstawia parlamentowi raport o stanie polszczyzny, uważa, że mamy dziś do czynienia z dramatycznym rozejściem się tak zwanej normy wzorcowej języka z jego użytkowaniem. Polski język publiczny, powiada profesor, coraz wyraźniej odbiega od normy wzorcowej. Kiedy dawniej poseł na Sejm mówił „rząd rżnie głupa”, przyjmowano taką wypowiedź jako zabieg służący zwróceniu na siebie uwagi opinii publicznej, teraz jednak tego typu frazy mało kogo zdziwią, a zamiast opartego na normie języka publicznego mamy neonowomowę i popisy niekompetencji.

(…) Język nam się różnicuje zarówno wtedy, kiedy jest kodem grupowej tożsamości, jak i wtedy, kiedy się radykalnie specjalizuje (na przykład polszczyzna nauk ścisłych, o czym mówił dr Stanisław Bajtlik z Centrum Nauki im. Mikołaja Kopernika). Nawet religia i światopogląd potrafią generować własne odrębne kody językowe. To oczywiste, że inaczej o Bogu powie katolik, a inaczej neopoganin czy „głęboki” ekolog, który zresztą nie będzie mówił o Bogu, ale o Matce Ziemi, energii czy naturze. Mało tego, jak przekonują specjaliści od języka Kościołów i ruchów religijnych, inaczej o tych sprawach mówią katolicy, a inaczej protestanci czy prawosławni.

[za: http://www.polityka.pl/kultura/aktualnoscikulturalne/1515752,1,wyzwania-dzisiejszej-polszczyzny.read#ixzz1NtxLJut9]

Zachęcam Was do zajrzenia i przeczytania całego, dość ciekawego artykułu.