Kryzys… mentalny


To, że Węgry od jakiegoś czasu są antyprzykładem sprawnie zarządzanego państwa (że tak to eufemistycznie ujmę), jest faktem powszechnie znanym. Ale wydarzenia polityczne czy gospodarcze zawsze odbijają się większym echem od przebiegających w ich cieniu, wcale nie mniej ważnych zmian. A w ramach reformy –  niemalże „od podstaw” –  rząd węgierski postanowił nie tylko wprowadzić w życie ustawę medialną, ale także z tego życia co nieco usunąć. I tak na pierwszy ogień poszło 35 (!) fundacji kulturalnych, naukowych i społecznych, z których niejedna z sukcesami działała od wielu lat. Jak podają MTI.hu oraz  portal literacki Litera.hu, na liście znalazły się m.in.: a Magyar Könyv Alapítvány; az 1956-os Magyar Forradalom Történetének Dokumentációs és Kutatóintézete Közalapítvány; az Emberi Jogok Magyar Központja Közalapítvány; a Habsburg-kori Kutatások Közalapítvány; a Hajléktalanokért Közalapítvány; a Határon Túli Magyar Oktatásért Apáczai Közalapítvány; a Magyarországi Cigányokért Közalapítvány; a Magyarországi Nemzeti és Etnikai Kisebbségekért Közalapítvány; az Oktatásért Közalapítvány; a Magyar Filmtörténeti Fotógyűjtemény Alapítvány; a Magyar Történelmi Film Közalapítvány; az Európai Összehasonlító Kisebbségkutatások Közalapítvány; a Fogyatékos Személyek Esélyegyenlőségéért Közalapítvány; a Gandhi Közalapítvány; az Iparfejlesztési Közalapítvány;  a Magyar Kultúra Alapítvány; a Magyar Nemzeti Üdülési Alapítványv oraz a Nemzetközi Pető András Közalapítvány.

Według założeń, działalność ww. fundacji mają przejąć organizacje non-profit. W rzeczywistości można raczej przewidywać totalną dezorganizację oraz spadek efektywności wielu stowarzyszeń, a w niejednym przypadku – ogromne okrojenie budżetu.

***

Gdy czytam o kolejnych zmianach na Węgrzech, rodzi się we mnie nieśmiałe podejrzenie, że obecny rząd węgierski próbuje niezwykle trwale zapisać się na kartach historii jako Ten, Który Odwraca Porządek Rzeczy. A może prościej i mniej szkodliwie byłoby pójść za przykładem Herostratesa…