Poezja węgierska z przymrużeniem oka


Warto czasem zajrzeć do Nonsensopedii, bo ironia i poczucie humoru, z jakimi pisane są poszczególne hasła, pomaga szybko zapamiętać część charakterystyki danego zjawiska, do tego zdejmując ciężar naukowego zadęcia. Dziś polecam Wam nonsensopedyczną definicję poezji węgierskiej:

Poezja węgierska – składny rezultat kreatywnej melancholii po węgiersku. I bez tego gulaszu, na litość boską!

Charakterystyka ogólna:

Pierwsza wersja: Epigońska, ludowa, pachnąca siankiem. Widok leżącego, małego cielaczka, który ssie mleczko matki krowy. Mądrzy chłopi, chociaż niewykształceni, to sprytni. Opierają się wielkim panom. Słońce na źdźbłach trawy rosnącej wokół chatek na węgierskiej wsi. Poranny deszcz. Beztroska. Brak zła. Taniec ludowy. Csikóse na puszcie.

Druga wersja: Klątwa nad narodem. Mohacz. Nie ma żadnego ratunku. Bóg nas opuścił. Pocięte nadgarstki. Pozostaje tylko umrzeć. Nic nam nie wychodzi. Blue screen of death. Dlaczego nas jeszcze katujesz, Boże! Nic nam nie zostało. Pustka. Czas umierać. Zostaliśmy sami…

Wersja Attyli Józsefa: Kajdanki na nadgarstkach. Kartoteki. Kafka. Idą za nami. Spiszą nas. Powietrza!

Wersja Adyego/Balassiego: Seks, seks, seks, seks, seks. Seks jest zdrowy.

Natomiast termin poeci węgierscy to umowna nazwa nadawana Węgrom (czasami Chorwatom) z depresją bądź chorobami psychicznymi, którzy przed szybką śmiercią mieli w zwyczaju pisać wiersze. Należy zaznaczyć, że te wszystkie zaburzenia psychopatologiczne są wpisane naturalnie w charakter narodu oraz rymy.

To jedynie przedsmak tego, co można dowiedzieć się z dość obszernego artykułu. Polecam całość zwłaszcza tym, którzy przez kilka lat w poważnym, akademickim ujęciu wkuwali biogramy i tony tytułów wierszy na pamięć – na pohybel smutnym poetom! :)