Rozliczanie tłumaczeń literackich


Dziś wisienka na torcie, czyli tłumaczenia literackie. Podstawą rozliczeń jest jeden arkusz autorski, liczący 40 000 zzs (22,5 strony po 1800 zzs).  Tak naprawdę pewna jest tylko owa podstawa, bowiem sama stawka zależy nie tylko od pary językowej i doświadczenia tłumacza, ale jest bardzo ściśle związana z polityką danego wydawnictwa. Szerzej możecie poczytać o tym na jednym z wątków na GoldenLine.

Z zasady literaturę tłumaczy się jedynie na swój język ojczysty, chociaż zdarzają się wyjątki (głównie w prozie, dużo rzadziej w poezji). Znaczenie ma tu przede wszystkim wyczuwanie niuansów, niemożliwych do zdefiniowania czy opisania w najbardziej nawet szczegółowych słownikach – niuansów, które oczytany  i dbający o wysoki poziom i kulturę języka native speaker ma we krwi. Niemal wszyscy tłumacze literatury pięknej, jakich do tej pory spotkałam, przekładają wyłącznie na swój język ojczysty, a jedna jedyna osoba, tłumacząca na język obcy przyznała z ręką na sercu, że nigdy nie pomyślałaby nawet o oddaniu przekładu literackiego bez korekty i uwag native speakerów, z którym prowadzi długie dywagacje nad zasadnością danych poprawek.

Pozwólcie, że podsumuję dzisiejszy wpis cytatem z Wikipedii: „Jeśli tłumaczenie tekstów nieliterackich jest uważane za umiejętność, to tłumaczenie beletrystyki i poezji można nazwać sztuką. W krajach wielojęzycznych, takich jak Kanada, tłumaczenie jest często traktowane jako literacka pasja rządząca się własnymi prawami.” I właśnie owe własne prawa powodują, że ciężko jest umieścić zarówno same przekłady literackie, jak i stojącą za nimi arytmetykę i ekonomię w jakichkolwiek sztywnych ramach, tak więc za każdym razem rozmowa o warunkach tłumaczenia danej książki może potoczyć się w zupełnie innym kierunku.