Wczoraj na jednym z portali pojawił się opis Budapesztu dla turystów – opisy stolicy Węgier i jej charakterystyka nie są zbyt obszerne, ale i tak wkradło się do nich kilka błędów. Całą galerię znajdziecie tutaj:
Być może Polak i Węgier to dwa bratanki – jak głosi przysłowie – ale Budapeszt i Warszawa to w gruncie rzeczy dwa bardzo odmienne miasta. W Budapeszcie splendor imperium habsburskiego splata się z wpływami orientalnymi i pozostałościami po starożytnych Rzymianach. Punkt widzenia zależy jak zwykle od punktu siedzenia – dla jednych w Budapeszcie zaczynają się Bałkany, dla drugich to Paryż Wschodu. Tak czy inaczej, zdziwicie się, jak fantastyczne rzeczy kryje węgierska stolica.
A oto kilka sprostowań i uzupełnień względem ww. tekstu:
- Blisko, choć daleko: o sposobach dostania się do Budapesztu przeczytacie tutaj, a kolejne pożyteczne informacje znajdziecie w Niezbędniku podróżnika oraz w notce Co warto wiedzieć przed wyjazdem;
- Bilety: wbrew temu, co jest napisane w artykule, warto w bilet zainwestować, zwłaszcza jeśli nie mieszka się w ścisłym centrum – Budapeszt jest ogromnym miastem i wiele odległości może sprawić trudność osobom zakładającym jedynie piesze wędrówki;
- Natura i fontanna na Wyspie Małgorzaty: zamek w Lasku Miejskim to nie pomniejszona kopia zamku Drakuli, lecz budowla przedstawiająca „pozlepiane” elementy charakterystyczne wielu zamków (więcej informacji tutaj), fontanna zaś wygrywa repertuar nieco szerszy, niż walce Straussa:
- Coś na ząb: langosz nie jest niczym nadziewany, to placek smażony na głębokim tłuszczu, smarowany i posypywany różnymi dodatkami wedle upodobania – o langoszach poczytacie więcej tutaj (PL) i tutaj (HU);
- Rozrywka: o lokalach powstających w opuszczonych miejscach poczytać możecie więcej tutaj.
[cytat za: http://podroze.gazeta.pl/podroze/56,114158,10043228,Budapeszt___jedzenie_i_picie,,1.html]