Już dziś i w sobotę (8 i 9.07.2011) na Festiwalu Malta będzie można zobaczyć przedstawienie Kornéla Mundruczó „Hard to be a god”. Po wszystkie szczegóły zapraszam Was tutaj. Oto zapowiedź spektaklu:
„Hard to be a god” jest adaptacją powieści science-fiction Arkadija i Borysa Strugackich z 1964 roku. Akcja książki została osadzona w czasach, gdy ludzkość, dzięki nauce i rozwojowi technicznemu, jest wolna od chorób, niewiedzy i głodu. Bada otaczający ją kosmos, starając się nieść w nim ideały humanizmu, wolności i oświecenia. Ziemski historyk wtapia się w otaczającą go zacofaną rzeczywistość. Ma działać niczym zaprogramowany lub obserwujący świat Bóg. Nie może kierować się swoimi emocjami, czy też osobistymi sympatiami. W spektaklu Mundrucza agent pojawia się w ciężarówkach, w których kilku mężczyzn przetrzymuje prostytutki.
A w najnowszym „Teatrze” przeczytać możecie artykuł o Kornélu Mundruczó i poszczególnych etapach jego kariery, powiązanej zarówno z filmem, jak i teatrem (autor: Tamás Jászay):
Kornél Mundruczó wybrać nie potrafi, a nawet nie chce: pytanie „film czy teatr” w ostatnich latach przekształcił w zdecydowanie udany – bo przynoszący prestiżowe nagrody, zaproszenia na międzynarodowe festiwale i gościnne realizacje – wzór „film i teatr”. Krytycy filmowi piszą o rozwiązaniach teatralnych przeniesionych na ekran, krytycy teatralni dywagują o filmowym sposobie widzenia zaadaptowanym na potrzeby sceny, on zaś z zupełnie innego punktu widzenia patrzy na swoją pracę: „Dualizm film–teatr działa we mnie jako jedność, w mojej duszy zajmuje jedno miejsce. Tymczasem przedstawienia bardzo różnią się od filmów, bo i nie mogą być takie same, ale wyrusza się z tego samego punktu, próbuje się wywołać te same emocje u widza teatralnego, jak i u widza w kinie. Według mnie te dziedziny sztuki są nieprzechodnie, każdy twórca dążący do syntezy wykrwawi się, próbując. Teatralny film i filmowy teatr są błędnymi wyobrażeniami, one nigdy nie wychodzą”.