Patrząc na coraz to nowsze doniesienia o tym, że maszyny zastąpią tłumaczy, nawet podczas przekładu ustnego, a może i literackiego (choć wydaje się to kuriozum), warto przypomnieć sobie żart primaaprilisowy z 2010 roku o Google Translate for Animals. Może się okazać, że niejedna z „przełomowych” aplikacji jest dziwnym trafem zbliżona w swojej niezawodności do translatora mowy zwierząt :)
.