Węgierska wojna na symbole


Polecam Wam lekturę na niedzielę w postaci artykułu pisarza Krzysztofa Vargi na tematy polityczno-gospodarcze, niejako związane ze wspomnianym już, środowo-czwartkowym strajkiem policji na Węgrzech:

Rząd Orbána zamachnął się właśnie na służby mundurowe: planuje ograniczenie przywilejów pracowniczych, w tym możliwość przechodzenia na wcześniejsze emerytury. Tydzień temu odbyły się manifestacje policjantów, strażaków, celników i żołnierzy, którzy żądają m.in. nowego sprzętu i zaległych wypłat za nadgodziny. W „mundurówce” wrze już od dłuższego czasu. Gdy w kwietniu byłem w Budapeszcie, przedstawiciele związku zawodowego policjantów rozdawali na głównych placach miasta ulotki, w których oskarżali władzę o to, że nie spełnia obietnic wzmocnienia bezpieczeństwa obywateli. Policjanci obliczyli, że średnio każdy funkcjonariusz rocznie pracuje 150 godzin za darmo, domagali się także oddania zabranej im trzynastki.

Autor wspomina również o tytułowej walce na symbole w kontekście m.in. zmiany nazewnictwa ulic węgierskich, w niektórych przypadkach dość mocno związanej z Polską:

Przejawem walki na symbole było niedawne przemianowanie 26 budapeszteńskich ulic i placów. I tak plac Moskwy po budziańskiej stronie Dunaju stał się na powrót – po 60 latach – placem Kálmana Szélla, premiera na przełomie XIX i XX wieku. Na reakcję prawdziwej Moskwy nie trzeba było długo czekać: rosyjski MSZ zażądał natychmiastowych wyjaśnień. Jednocześnie słynny plac Republiki w VIII dzielnicy, gdzie w 1956 roku toczyły się ciężkie walki, zamieniono na plac Jana Pawła II. A w XXI dzielnicy ulicę komunisty Endre Ságváriego, który zginął w 1944 roku z rąk węgierskich żandarmów, zmieniono na ulicę księdza Popiełuszki. Całkiem niedawno w III dzielnicy odsłonięto zresztą pomnik katyński.