Jednym z nielicznych filmów węgierskich ostatnich miesięcy, który przedarł się do szerszej publiczności i zbiera entuzjastyczne recenzje, jest pożegnalny (i ciężki – co charakterystyczne dla tego reżysera) „Koń turyński” Béli Tarra. Recenzję tej produkcji znajdziecie tutaj, natomiast na seanse wybrać się możecie do Kina Muranów:
Koń turyński Béli Tarra – ulubionego nowohoryzontowego twórcy i bohatera festiwalowej retrospektywy w 2004 roku – jest najbardziej zagadkowym filmem powstałym w ostatnim czasie. Nagrodzony na ostatnim festiwalu w Berlinie Srebrnym Niedźwiedziem, utrzymany w mrocznej atmosferze, film jest refleksją nad rozpadem świata. Autorem scenariusza został jak zwykle współpracownik i przyjaciel Tarra, pisarz, autor Szatańskiego tanga – László Krasznahorkai. Punktem wyjścia Konia turyńskiego jest anegdota o Fryderyku Nietzschem, który w 1889 roku pochylił się nad losem konia bitego przez chłopa przy drodze. Filozof obejmuje zwierzę za szyję i płacząc, popada w obłęd, który na zawsze oddzieli go od świata. Tarr i Krasznahorkai podkreślają, że to właśnie Nietzsche był dla nich źródłem inspiracji. Akcja filmu rozgrywa się w ciągu sześciu dni w ciemnej, wiejskiej chacie, a całość układa się w przytłaczającą wizję końca świata.
The Turin Horse/A torinói ló, reżyseria: Béla Tarr, występują: János Derzsi, Erika Bók, Mihály Kormos, Węgry/Francja/Niemcy/Szwajcaria/USA 2011, 146 min., dystrybucja w Polsce: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty.
[za: http://muranow.gutekfilm.pl/text.php?id=5df503cc8ff7682&fb_source=message]